piątek, 16 listopada 2012

Gerard mówi ciota.

Gerard z latarnią w dzień.

Człowiek spotyka wiele przeszkód na swojej drodze, czasem jest to wściekły pies. Czasem, staruszka z laską. Tutaj można zobaczyć miło wyglądającego siedemnastoletniego Gerarda Frydasa.
Jego wygląd jest dość mocno kłamliwy w stosunku do wiecznie nieoszlifowanego słownictwa. Pewnie właśnie dlatego dostał się do bandy, która handlowała prochami.
Nawet dość dobrze mu szło sprzedawanie odurzających smakołyków gimbazie.

S
koro tak dobrze mu szło, to dlaczego wpadł i teraz siedzi w więzieniu dla młodocianych kryminalistów? To dość proste, ponieważ ma niewyparzoną gębę która pyskowała glinom. Ah, gdyby tylko grzecznie uklęknął.....

Jego historia jest dość normalna i niczym nie wyróżniająca się od innych. Nie jest z żadnej patologicznej rodziny. Jego rodzicielka jest aptekarką a ojczym sklepikarzem. Nigdy nie poznał biologicznego ojca, ale jak to się mówi. "Nie ten kto spłodził, a ten kto wychował". Takie złote myśli od dzieciństwa towarzyszyły Gerardowi.

Nigdy nie był orłem w nauce, za to bardzo chętny zawsze był do towarzystwa z ludźmi. Jednak młodzieniec zawsze kogoś nie odpowiedniego spotykał. Dlatego właśnie został handlarzem.

Jego orientacja jest tak samo pokręcona jak on sam. Mimo że spółkował z dużą ilością kobiet, to zdarzały się wypady do łóżka także z facetami.
Mimo wszystko, ludzie uważają go i tak za wielkiego homofoba. Dlaczego? Gdyż z każdym by się bił i obrażał go.
Najlepiej do niego podchodzić dość ostro w kontaktach.
W końcu każdy diament można oszlifować jeśli się tego pragnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz