środa, 22 sierpnia 2012

Gdy­by po­rażka nie znała ka­ry, suk­ces nie byłby nagrodą.


Hayley Shay
w i ę z i e ń
__________________________________________________________
 | 17 | 01.02.1995r. | hetero |  13323341 |
------------------------------------------------------------------------------

- Jak myślisz? Dlaczego tutaj jesteś, Hayley? - Shay spojrzała na kobietę uśmiechając się kpiąco.
- Żeby mogła pani zarobić - odpowiedziała obojętnie. Psycholog westchnęła ciężko.
- Nie, jestem tutaj, żeby Ci pomóc - powiedziała poprawiając okulary na nosie. Hayley zaśmiała się gorzko.
- Niestety, na to jest już za późno, pani Kastner. 


Hayley miała trudne dzieciństwo. Tak, jakaż to nowość w tym miejscu, prawda? (Owszem, to był sarkazm.) 
Razem z młodszą siostrą - Megan, była wychowywana przez matkę, której jedynym zajęciem był taniec w klubie i większość czasu nie było jej w domu. Tak samo jak jej brata, John'a z pierwszego związku pani Shay, który jest żołnierzem w piechocie morskiej.
Jej ojciec był dupkiem, wielkim, kłamliwym skurwielem. Honorowy dawca spermy - jak sama miała w zwyczaju go nazywać, nie był z jej matką. Przyjeżdżał od czasu, do czasu, w wiadomym celu, ale pani Shay cały czas naiwnie wierzyła, że jej wymarzony mężczyzna w końcu się opamięta. Nawet kiedy ją bił, co nie raz Hayley musiała oglądać, nie traciła nadziei i nie odważyła się złożyć doniesienia. Młoda Shay się nie wahała, jednak kiedy zadzwoniła na policję matka nie przyznała się, a mundurowi upomnieli Hay. Dziewczyna postanowiła znaleźć jakiś sposób na ojca, więc podsłuchała jego rozmowę przez telefon, z której wynikało, że mężczyzna jest byłym agentem rządowym, który przekazuje tajne informacje w zemście za zwolnienie. Wiedziała, że nikt jej nie uwierzy, dlatego postanowiła znaleźć dowody. Kiedy jednak pewnego dnia mężczyzna pobił panią Shay do tego stopnia, że trafiła do szpitala, Hayley nie wytrzymała. Zdeterminowana nastolatka rzuciła koktajlem Mołotowa w samochód ojca, a potem, kiedy ten przeżył, wyciągnęła broń i próbowała go zastrzelić. Zdążyła jedynie przestrzelić mężczyźnie kolano, a potem obezwładniła ją policja.

----------------------------------------------------------------------------

- Dlaczego to zrobiłaś, Hayley? - pani psycholog po raz kolejny zapisała coś w swoim małym notesie.
- A czy gdybym zeznała, że ten drań jest byłym agentem rządowym, który zdradza tajne informacje, to ktoś by go ukarał? - młoda Shay nie potrafiła pozbyć się sarkazmu.
- Nie, nikt by pewnie nie uwierzył zdesperowanej nastolatce - odpowiedziała kobieta nawet nie zerkając na Hay.
- No właśnie, więc wymierzyłam mu karę sama - mruknęła zerkając na okno. - Szkoda tylko, że sukinsyn przeżył. 


Hayley została zesłana na rok do zakładu psychiatrycznego z podejrzeniem niepoczytalności. W wieku 17 lat stwierdzono jednak, że dziewczyna doskonale rozumiała co zrobiła i została skazana za nielegalne posiadanie broni, próbę zabójstwa, pobicie z trwałym uszkodzeniem zdrowia i składanie fałszywych zeznań. Dziewczyna została zesłana do więzienia dla nieletnich. 


Hayley Shay jest średniego wzrostu i drobnej budowy, wysportowaną nastolatką. Ma ciemne, niebieskie oczy, brązowe włosy i jasną karnację z nielicznymi, mało widocznymi piegami. To, że wygląda na delikatną nie oznacza, że taka jest. Kiedy trzeba, potrafi wykrzesać z siebie sporo siły. Niech nikt nie myśli, że jest bezbronna. Ćwiczyła Krav Magę i Judo przez cztery lata, więc lepiej niech każdy trzyma łapy przy sobie.
Najczęściej ubiera się 'po wojskowemu', jak stwierdziła kiedyś jej siostra. Ubiera swoje glany, bojówki różnej maści i ciemnych kolorów koszulki. Na to po prostu zakłada bluzy.




Ma kilka tatuaży. Jeden na lewym nadgarstku; napis:
"Just fight." 
 Drugi na karku; napis: 
 "Made in chaos."

-----------------------------------------------------------------------------

- A co, gdybyś dostała jeszcze jedną szansę? Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, co byś zrobiła? - to pytanie wydało się dla Kastner bardzo istotne. Musiała wywnioskować, czy ta dziewczyna na prawdę jest chora.
- To chyba oczywiste. Dobiła bym go - Hayley odpowiedziała z taką obojętnością w głosie, że kobieta zamarła.
-  Uważasz, że to było by słuszne?
- Przez takich drani jak on giną niewinni ludzie. Oczywiście, że uważam to za słuszne - odpowiedziała niemal z oburzeniem.



Hayley jest osobą bardzo upartą. Przekonanie jej do zmiany zdania graniczy z cudem i jest piekielnie trudne, jednak nie niemożliwe. Nie znosi, gdy zmusza się ją do czegokolwiek lub narzuca jakieś wyżej określone kryteria, cokolwiek można przez to rozumieć. Wychodzi z założenia, że zasady są po to, żeby je łamać i tego się trzyma. Jeżeli ktoś będzie jej rozkazywać, to może być pewien, że go zignoruje.
Dziewczyna jest też bardzo niecierpliwa i nie znosi, kiedy musi na coś czekać. Hayley nie przejmuje się zdaniem innych ludzi, można więc mówić co się chce, ale ona i tak wie swoje. W najlepszym przypadku jeszcze odpyskuje. Tak, ma charakterek. 
Denerwuje się, kiedy ktoś wyrazi wątpliwość, co do przedstawionych przez nią faktów, taki uraz z przeszłości.
Nie jest też jakoś specjalnie uczuciowa, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Życie nauczyło ją, że nie należy się do niczego zbytnio przywiązywać, jeżeli nie chce się potem cierpieć z powodu straty. Dlatego też dziewczyna nie przejmuje się z zaprzyjaźnianiem ze zbyt wieloma osobami, chociaż nie jest to dla niej problemem, gdyż łatwo nawiązuje nowe znajomości. To nie zmienia jednak faktu, że lubi dobrze się bawić.
Hayley nie znosi kłamstwa i nienawidzi, kiedy ktoś łamie obietnice. Traktuje to jako osobistą zdradę, więc sama stara się ich dotrzymywać.
Jej odwaga często może być mylona z głupotą, ale panna Shay ma to głęboko gdzieś.
Na pierwszy rzut oka wcale nie potrzeba jej zbyt wiele od życia. Momentami bywa dziecinna.
Nie pali, co chyba jest nowością w takim otoczeniu.

------------------------------------------------------------------

- Niestety, Hayley. Jestem zmuszona udowodnić, że nie jesteś niepoczytalna, i że doskonale rozumiałaś co zrobiłaś i przed wszystkim, że zrobiłaś to z premedytacją - oświadczyła pani Kastner, wstając. Shay kiwnęła głową.
- Czy on mnie tu znajdzie? - zapytała cicho.
- Cóż, będzie wiedział gdzie jesteś, ale przecież masz zakaz zbliżania się do niego na odległość 200 metrów - odpowiedziała kobieta, chowając swój notes do torebki. 
- Czy... - zamyśliła się na moment.
- Tak?
- Czy mogła by pani załatwić, żeby nikt, kogo nie znam, nie zbliżał się do mnie? Nikt z zewnątrz - sprostowała. 
- Oczywiście - Kastner była pewna, że tyle akurat mogła dla dziewczyny zrobić.
- W takim razie mogę tu zostać - mruknęła nastolatka. Taa, jakby miała jakiś wybór. 

*Zawsze nosi przy sobie srebrną, zdobioną grawerowanymi wzorami zapalniczkę. 
*Nie rozstaje się również z nieśmiertelnikami, które niezmiennie spoczywają na jej szyi.
* Uwielbia rywalizację.
* Nie lubi mleka.
* Lubi patrzeć na burze i ogień.
* Lubi obserwować niebo nocą.
*Kocha zwierzęta.
*Jej ulubionym alkoholem jest whisky.
*Lubi tańczyć i wygłupiać się. 
*Kocha serial Supernatural
*Słucha ciężkiej muzyki, najczęściej rock'owej
*Lubi rysować i świetnie jej to wychodzi.
*Lubi ścigacze i wszelkiego rodzaju wyścigi, chociaż często się do tego nie przyznaje.


- Nie pozostaje nic innego jak się pożegnać - mruknęła kobieta obracając się w jej kierunku.
- Wierzy mi pani? - zapytała znienacka. Psycholog zamyśliła się moment.
- To nieistotne - odpowiedziała w końcu i uśmiechnęła się. Hayley przemilczała.
- Więc co teraz zrobisz? - zapytała Kastner i założyła płaszcz.
- Wypiję za zdrowie tego skurwiela...


- Hay, coś ty narobiła? - głos brata jednoznacznie dawał do zrozumienia, że jest wściekły.
- To, czego nikt inny nie chciał. Wymierzyłam mu wreszcie karę - odpowiedziała cicho odgarniając wolną  ręką włosy do tyłu.
- Nie mogłaś zaczekać aż wrócę? - dziewczyna przyjrzała się dziwnie słuchawce, zanim znów przyłozyła ją do ucha. 
- On pobił mamę! Ile miałam jeszcze czekać? Kolejny rok, na Ciebie, kiedy on w tym czasie by wyjechał? - zapytała gwałtownie zrywając się z krzesła. Zapanowała cisza.
- No właśnie! Zrobiłam co musiałam... - dodała nieco spokojniej. 
- Oberwał przynajmniej dość mocno? - tym razem głos wskazywał że John jest nieco rozbawiony.
- Na tyle, że połowy twarzy już nie odzyska - odpowiedziała usmiechając się szeroko. 
- Moja krew... - zaśmiał się, ale po chwili spowazniał. - Czekaj na mnie Hayley. Wrócę i wyciągnę Cię  stamtąd - oświadczył.
- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać, John - mruknęła.
- Muszę kończyć. Zadzwonię jeszcze, pa - sygnał w słuchawce się urwał. 
- Zajebiście - skwitowała cicho rzuciła aparatem o ziemię i odeszła.

[ Hm... To chyba najdłuższa karta, którą tu widziałam. oO Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Jestem chętna na wątki, czy powiązania. Zasada: Ja pomysł - Ty wątek. Ty pomysł - ja wątek., jest tu chyba najlepszym rozwiązaniem. :) Tak poza tym, to... Witam. ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz